Wiadomo mi ze Latolistek Cytrynek jest u nas najdluzej zyjacym motylem i zyje 1 rok
Czy inne motyle i cmy zyja tylko 1 sezon od wyklucia do zniesienia jaj/zaplodnienia ??
Jak jest z innym motylami roznych stref klimatycznych ?
Ktory motyl/cma zyje najdłużej ?
Zainteresowanie grupą: Motyle dzienne i niektóre macro
Wiek: 73 Dołączył: 05 Sie 2005 Posty: 2126 Skąd: Kaczyce
Wysłany: 2006-08-03, 22:27
W przyrodzie ważne jest nie życie poszczególnego osobnika, ale przetrwanie gatunku. Dotyczy to także motyli. Dlatego długość ich życia zależy od tego, jak szybko spełnią swoją życiową misję, tzn dadzą życie kolejnemu pokoleniu. Przeciętnie motyl żyje kilka-kilkanaście tygodni. Tak jest w tropikach. Tak dzieje się również u nas, gdy postać dorosła (imago) nie jest przystosowana do przetrwania zimy. Jedynie u gatunków, u których zimuje imago (np. wspomniany przez Ciebie cytrynek), długość życia ulega wydłużeniu. Ale zauważ, że nie jest to życie aktywne. Zimujące motyle spędzają większość czasu w stanie silnego spowolnienia procesów życiowych (anabioza - diapauza zimowa). Cytrynek należy do rekordzistów, bo ma tylko jedno pokolenie w ciągu roku. Lęgnie się w lipcu i dożywa do maja, czerwca następnego roku. Nie ma dłużej żyjących motyli ( w stadium imago oczywiście, bo gąsienice niektórych gatunków mogą żyć dłużej - gdyż czasem kilkakrotnie zimują).
Zainteresowanie grupą: Motyle dzienne i niektóre macro
Wiek: 73 Dołączył: 05 Sie 2005 Posty: 2126 Skąd: Kaczyce
Wysłany: 2010-04-01, 20:54
Cytat:
przetrwanie pojedynczego/poszczególnych genów.
Chyba zdajesz sobie sprawę, że to co piszesz jest dalece niepełne. Ani pojedynczy gen, ani ich zestaw nie są nieśmiertelne sensu stricto. Mogą się jedynie powielać w komórce, a do tego jest potrzebny żywy organizm. Ten jednakże też nie jest nieśmiertelny - przetrwanie informacji zawartej w genach jest możliwe poprzez przekazywanie tych informacji kolejnym potomkom. "Nieśmiertelność" informacji genetycznej jest więc związana z przetrwaniem gatunku. Inny gatunek, to już inna informacja genetyczna - czasem te zmiany są niewielkie ale są. Trafna więc jest sugestia Krzyśka, że
Cytat:
W przyrodzie liczy się przekazanie własnych genów dalej.
Oczywiście gatunki też ewoluują, więc następują zmiany w genach. To co piszesz:
Cytat:
przetrwanie pojedynczego/poszczególnych genów.
jest owszem ważne, ale jako przetrwanie informacji w tych genach zawarte, i to dla konkretnego gatunku, dla innego gatunku te informacje mogą, ale nie muszą być istotne.
A jednak to Mulligan ma rację, kiedy kwestionuje tzw. dobro gatunku. Dobór grupowy jest koncepcją archaiczną i nie ma właściwie żadnego potwierdzenia w faktach, a poparcie ewolucjonistów dla "dobra gatunku" jako mechanizmu kształtującego bioróżnorodność jest śladowe. Zresztą, sam "gatunek" jest pojęciem nieostrym, sztucznym - na dowód proszę poczytac o gatunku pierścieniowym, choćby na Wiki. Dlatego twierdzenie, ze przetrwanie pojedynczych genów jest ważne dla konkretnego gatunku należy uznać za błędne. Nie - to geny tworzą konglomeraty zwane przez nas organizmami - a te z kolei składają się na gatunki. Zależność, jak tu zachodzi, ma przeciwny zwrot od tego, który sugerujesz. Organizmy istnieją tylko dlatego, ze dobrze slużą genom w powielaniu samych siebie. Najwidoczniej współpraca (w ograniczonym zakresie; wewnątrz organizmu konkurują ze sobą choćby poszczególne allele) była preferowana przez dobór naturalny.
Piszesz też, ze gen jest śmiertelny. Masz słusznosć tylko częściowo. Wtedy, jeśli uznamy za gen konkretną strukturę fizyczną zbudowana z atomów. Ale gen mozna tez rozumiec jako jednostkę informacji genetycznej, abstrakt (tak rozumie go Dawkins, kiedy pisze o "samolubnym" genie - mam wrażenie, ze Mulligan opiera się na opiniach Dawkinsa) wtedy staje się on potencjalnie nieśmiertelny.
Zainteresowanie grupą: Motyle dzienne i niektóre macro
Wiek: 73 Dołączył: 05 Sie 2005 Posty: 2126 Skąd: Kaczyce
Wysłany: 2010-04-02, 22:30
Cytat:
poparcie ewolucjonistów dla "dobra gatunku" jako mechanizmu kształtującego bioróżnorodność jest śladowe
Czy ja cokolwiek pisałem o mechanizmach kształtujących bioróżnorodność? I w ogólności, co jest dla gatunku dobre, a co złe? Napisałem, że "przetrwanie informacji zawartej w genach jest ważne dla konkretnego gatunku"
Cytat:
sam "gatunek" jest pojęciem nieostrym, sztucznym
Jestem tego samego zdania.
Cytat:
twierdzenie, ze przetrwanie pojedynczych genów jest ważne dla konkretnego gatunku należy uznać za błędne.
Gdzie ja coś takiego napisałem?? Oczywiście, że przetrwanie pojedynczych genów nie musi być ważne dla konkretnego gatunku. Napisałem (powtórzę to jeszcze raz), że ważne dla konkretnego gatunku jest przetrwanie informacji zawartych w genach.
Cytat:
Organizmy istnieją tylko dlatego, ze dobrze slużą genom w powielaniu samych siebie
To jest faktycznie ciekawa koncepcja, dokładnie taka, jak pisze Mulligan - gen w przyrodzie jest najważniejszy, a organizm służy do jego powielania. A zastanawiałeś się może po co wobec tego wyewoluował mózg? Przecież on nie jest potrzebny genom do powielania. I zastanów się też nad ewolucją świadomości - też nie jest genom potrzebna w powielaniu.
Jeśli uznamy gen za pewną abstrakcyjną jednostkę informacji genetycznej (podoba mi się taka koncepcja), to moglibyśmy porównać ją np. do programu w komputerze. Możemy uznać taką jednostkę za nieśmiertelną dopóki (przez analogię) niczego w tym programie nie zmienimy. Gdy jednak coś zmienimy (nowa wersja programu) - powstaje nowy twór - jak w przyrodzie nowy gatunek (a może tylko podgatunek) - zależnie od wielkości tych zmian.
Czy ja cokolwiek pisałem o mechanizmach kształtujących bioróżnorodność? I w ogólności, co jest dla gatunku dobre, a co złe? Napisałem, że "przetrwanie informacji zawartej w genach jest ważne dla konkretnego gatunku"
Odniosłem wrazenie, ze przypisujesz jakieś szczególne znaczenie gatunkowi, jakby ewolucja była ukierunkowana na jego przetrwanie. W gruncie rzeczy Mulligan napisał przecież, ze poziom, na którym działa dobór naturalny to poziom genów, a nie gatunków, a nawet nie osobników. A Ty zaoponowałeś. Ja podzielam jego zdanie i stad moja reakcja. Sformułowania typu "ważne dla konkretnego gatunku" , czy też bardziej ogólne "przetrwanie gatunku" (którego oczywiście nie użyłeś), winny być skreślone ze słownika. Z poerspektywy ewolucyjnej są całkowicie jałowe.
Cytat:
A zastanawiałeś się może po co wobec tego wyewoluował mózg? Przecież on nie jest potrzebny genom do powielania. I zastanów się też nad ewolucją świadomości - też nie jest genom potrzebna w powielaniu.
Wyewoluował, bo zwiększal fitness nośników genów (replikatorów). A sukces ewolucyjny nośnika oznacza kontyunuację danej linii genetycznej. Pamiętajmy, ze geny nie planują. Po prostu te, które kodowały rozwój mózgu były pozytywnie selekcjonowane przez dobór. Całą tajemnica. Natomiast mózg ludzki, rzeczywiscie ponadwymiarowy w swym zaawansowaniu, wyewoluował dzięki doborowi płciowemu. To wskaźnik sprawności, a kazdy wskaźnik sprawności musi być kosztowny i adaptacyjnie zbędny (teoria Zahaviego).
Ja takze zadam pytanie. Jak wytłumaczysz tzw. efekt Heroda, zaobserwowany po raz pierwszy u lwów, gdzie samiec-pretendent wypędza dotychczasowego władcę mini-haremu i zabija wszystkie jego dzieci? Gdyby chodzilo o przetrwanie gatunku, czy poszczególnych osobników, takie zachowanie jest bezsensowne.
I coś z Twojego, entomologicznego podworka. Owady eusocjalne. Harują na królową, pomimo ze same mogą w niektorych przypadkach znosić jaja. Altruizm ten jest niewytłumaczalny, jeśli nie rozpatrywać go z perspektywy priorytetu genów.
Co do lwów to tak jak wcześniej napisałem, liczy się przekazanie własnych genów. Gatunków są egoistami i liczy się dla nich tak naprawdę wydanie swojego potomstwa albo potomstwa osobników blisko spokrewnionych, które tak naprawdę genetycznie nie różnią się (ten sam ojciec i matka). Tak jest np. u raniuszków które po stracie swojego lęgu powracają pomagać w wychowaniu potomstwa rodziców.
A co do owadów socjalnych to wykluczając teorię pokrewieństwa to całe te królestwo nie ma raczej dużego sensu.
claudett
Zainteresowanie grupą: każde
Dołączył: 02 Lip 2011 Posty: 1 Skąd: my home
Wysłany: 2011-07-02, 14:12
nie znam się na motylach w ogole.
co niedziele chodze do kościoła i zawsze we wakacje juz od 3-4 lat lata jeden i ten sam motyl. na pewno sie nie rozmnaża bo nie ma z kim. zawsze szuka wyjscia widać go nie znalazł do tej pory. czyli cos w tym musi byc ze spelni swoja rolę i umrze.nie spełnił, ale czy to mozliwe by tyle lat żył.
Paweł Walkiewicz
Zainteresowanie grupą: Lepidoptera
Dołączył: 11 Sie 2009 Posty: 205 Skąd: Otwock
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum